czarnepotwory pisze: ↑05 maja 2017, 17:41
Czyli może nie tyle kliker mu nie leży, co czasem frustruje go odłożenie nagrody w czasie? A może spróbowałabyś powyłapywać mu klikerem spontaniczne pożądane zachowania, np. klikać mu na spacerze każde nawiązywanie kontaktu z Tobą?
A, i oczywiście klikasz tylko na etapie uczenia zachowania. Jak psiak już wie, o co w komendzie chodzi, wystarczy słowna pochwała i nagroda.
Też mi się wydaje, że to odłożenie nagrody może być kluczowe - a przynajmniej w momencie, gdzie zaczynamy cos nowego ćwiczyć. Bo tak w ogóle to nie zauważyłam strasznej niecierpliwości w tym względzie, np chodzenie na luźnej smyczy cały czas szlifujemy, teraz nagradzam smaczkiem już nie co chwilę, tylko co kilkadziesiąt metrów, w międzyczasie są pochwały słowne

Młody już wie, o co chodzi, wiadomo, jeszcze nie jest idealnie zawsze i wszędzie, no ale pracujemy około miesiąca i to nie nad jedną rzeczą.
Próbowałam wyłapywania, z klikerem idzie wolniej niż bez. Zaczęłam z siadaniem, najpierw klikałam, ale podwóch dniach zrezygnowałam na rzecz "dobry pies" + smaczek, załapał po chyba 5 powtórzeniu i komenda jest opanowana, teraz tylko ćwiczymy. Przywołania w ogóle nie robiłam klikerowo, wołałam psa i jak już był blisko dokładałam "do mnie" plus mega radość i mega nagroda jak tylko przyszedł. Sam z siebie zaczął siadać przede mną po przyjściu, zapewne dlatego, że chwilkę trwa zanim otworzę pudełeczko z mięchem, a od pierwszego dnia przed podaniem jedzenia wymagam klapnięcia na zadek bez komendy - pewnie skojarzył i sam dołożył to siadanie. I to w terrierach bardzo lubię, kombinują same aż słychać, jak te wszystkie trybiki w małej główce pracują

Kontakt na spacerze jest już niezły, owszem, pies śmiga po krzakach i robi przegląd terenu, ale co jakis czas pojawia się na wyższych fragmentach terenu i sprawdza, gdzie jesteśmy. Robię to, co przy innych psach - chowam mu się. Na początku mąż go naprowadzał na szukanie mnie, teraz juz Don sam się solidnie rozgląda

Za każdym razem jak mnie znajdzie są super smaczki. I to samo ćwiczy z panem, tylko trochę rzadziej, mąż ma mniejsze zacięcie szkoleniowe i paskud korzysta z tego, co ja ciężko wypracuję

Plus ćwiczymy przywołanie, na razie staram się dawać komendę wtedy, gdy na pewno przyjdzie, ale wołam go też imieniem albo klaskaniem i wtedy wymagam zwrócenia na mnie uwagi i po prostu podążania w tym samym kierunku.
czarnepotwory pisze: ↑05 maja 2017, 17:41
A z warowaniem, to smaczek obniżasz mu blisko jego ciała? Bo może jakby tak spróbować obniżać go tak bliziutko klaty, to tam pyszczkiem ze stania nie sięgnie, a jak będzie się jednocześnie obniżał i cofał tułów, żeby sięgnąć smaczka, to może się położy?
Dokładnie tak próbowałam, na dodatek tuż przy ścianie żeby się nie miał jak cofnąć - ale łobuz się zwija w precel i dosięga ręki bez kładzenia się

Jest bardzo eklastyczny, dziś np. poluzowały nam się szelki i łapał sobie dla zabawy piersiową część w zęby zanim doregulowałam.
Próbuję mu teraz wyłapywać warowanie, jak się kładzie to podkładam komendę i zaraz nagradzam. Może z tego coś nam wyjdzie
