Otóż spieszę z relacją...
Jak już wcześniej lakonicznie napisałam, z tygodnia zrobiło się dokładnie 4 dni, ponieważ niemal w ostatniej chwili dostaliśmy informację, że jedna z prelegentów, Barbara Moletta, nie może przyjechać do Polski. Na całe szczęście, ja, Paula (forumowa FarAja) i jeszcze jedna nasza koleżanka Ewa, której niestety nie ma tu wśród nas na forum (i chyba za to użyję na niej komunikacji agresywnej

Mimo odwołania pierwszej części klas, postanowiłyśmy pojechać zgodnie z uprzednio planowaną datą - w końcu nie codziennie ma się zarezerwowany pobyt tygodniowy w ośrodku, wokół którego rozciągają się wzdłuż i wszerz kilometry lasów ^^. No i urlop od codzienności przydał się chyba każdej z nas. Trzy dni minęły na wielogodzinnych spacerach po lesie, na których nasze psy wiele się od siebie nauczyły.
Same klasy komunikacji minęły zdecydowanie zbyt szybko

Nie będę się wdawać w szczegóły, bo bym musiała tu pisać i pisać do jutra, natomiast ogólnie rzecz ujmując - merytorycznie zdecydowanie na plus. Organizacyjnie... No, tu już gorzej.
O Cliffie dowiedziałam się ciekawych rzeczy - jest introwertykiem i nie potrafi na bieżąco wyładowywać emocji, które się w nim kumulują i dlatego potem jest taki jazgotliwy. Ma małe kompetencje społeczne i nie radzi sobie z silnymi psychicznie psami, zwłaszcza stosującymi komunikację agresywną. Przejął także opiekę nad nasza gromadką i jak jesteśmy w trójkę (ja, Jazz i Cliff), to czuje się w obowiązku nas bronić i przez to pakuje się w sytuacje, w których potem sobie nie radzi. Jazz z kolei stresuje się tym, że Cliff nas broni i goni ogonek lub wykazuje inne sygnały dyskomfortu związanego z sytuacją.
Zalecenia?
Odzyskanie zaufania Cliffa w moją moc sprawczą
- Przede wszystkim osobne spacery.
- Następnie mądre używanie smyczy, żeby w chwilach trudnych zawsze mieć go blisko i nie dopuszczać do przypadkowych interakcji. Zastawiać go ciałem i bronić do skutku przed podchodzącymi psami. Otrzymałam oficjalną zgodę od Federico na kopnięcie amstaffki, która rzuca się na Cliffa na naszym podwórku - niestety przez to m.in on stracił zaufanie do mnie, będąc na smyczy. Bo smycz ma wyznaczać strefę bezpieczeństwa i gdy pies na niej jest, to naszym zadaniem jest nie dopuszczać w nią ŻADNYCH psów przypadkowo spotkanych, bo każda niemiła dla psa interakcja na tej smyczy burzy jego zaufanie do nas (niby jesteśmy blisko, a i tak dzieje się psu coś niefajnego - lepiej bronić się samemu). I mówiąc o niemiłych interakcjach nie mam na myśli tylko pogryzień i warczenia. Zwykle myślimy, że piesek, który podbiega do nas chce się bawić - psy, które widzą się po raz pierwszy ekstremalnie rzadko się bawią. W znakomitej większości przypadków dochodzi po prostu do testowania siebie (tak tak, to zabawne podskakiwanie i poszczekiwanie to często chęć przestawienia drugiego psa i zamanifestowania swojej przewagi).
- Więcej mam się z nim bawić szarpakami, zwłaszcza po jakichś trudnych emocjonalnie sytuacjach,żeby mógł wyładować swoje emocje.
- Mam budować jego ogólną pewność siebie poprzez np. zabawy węchowe lub naukę sztuczek - tak, by było łatwo i z sukcesami

No i to ja już sama sobie wykombinowałam, żeby mu jednak też dobierać jakieś sensowne interakcje, by mógł podnosić swoje kompetencje społeczne - a tego bez psów nie zrobię. Całe szczęście, że mamy już takie miejsce i możemy pod okiem dobrego specjalisty pracować regularnie

Ok, to teraz negatywy.... Niestety, klasy nie są dla małych psów

Przez ogrodzenie górą może wejść każdy i wtargnąć w sam środek interakcji - klasy z zasady mają pozwalać psom zachowywać się jak najbardziej naturalnie, przez co psy zwykle nie są hamowane i kontrolowane. To środowisko ma być na tyle bezpieczne, by nawet jeśli pies szaleje z pianą na pysku w pełnej agresji gotów pogryźć innego osobnika/człowieka, nic nikomu się nie stało. Tutaj niestety jest zbyt duże ryzyko, że jednak coś pójdzie nie tak.
No i Federico trudno było mówić po angielsku, a gdy pojawiła się opcja, by tłumacz przekładał z włoskiego, nie została ona wykorzystana

Ogólnie cieszę się, że byłam na klasach, to naprawdę dużo daje. Możemy obserwować psy takie, jakie naprawdę są oraz, jak pozbawione kontroli na każdym kroku, otwierają się i uczą nowych strategii komunikacji z pobratymcami oraz nabywają zaufania do swojego człowieka

Jeśli sprawy organizacji i bezpieczeństwa zostaną ulepszone w przyszłości, to na pewno jeszcze nie raz tam pojadę.