To, że pies niezbyt dobrze funkcjonuje przy dzieciach, bo się nawzajem stresują, to jest dość zrozumiałe. Natomiast zupełnie nie rozumiem, dlaczego pies stoi de facto pod igłą, skoro nigdy nikogo nie ugryzł.Kora pisze:Moody nigdy nikogo nie ugryzł/pogryzł ale jego zachowanie jest niepożądane w towarzystwie dzieci. (...)Adopja jest jego ostanią deską ratunku przed uśpieniem.
Komunikacja agresywna jest NORMALNYM elementem psiej komunikacji, o czym mówię od kilku wykładów (i teraz będzie np o stresowej części psiego etogramu: viewtopic.php?f=43&t=134 ). To jest coś, co trudno ludziom jest pojąć, że to, że pies zachowuje się w sposób agresywny, nie oznacza, że jest zaburzony. Fakt, tak dotychczas nas specjalistów uczono gdzieś w trakcie edukacji behawioralnej, ale odkąd Alexa Capra przyjechała do Pl ze swoimi seminariami, wiadomo już, że tak nie jest.
Agresja jest ok, to po prostu sygnały świadczące o takim, a nie innym stanie emocjonalnym psa. Kwestia tylko tego, co ją wywołuje - jeśli pies potrzebuje stosować komunikaty agresywne, to znaczy, że zaburzone jest zaufanie do opiekuna oraz że pies nie czuje się bezpiecznie w swoim środowisku. Zmiana środowiska może sprawić, że ten pies w ogóle nie będzie miał potrzeby używać komunikacji agresywnej. Więc gdzie tu uśpienie?! O uśpieniu mówimy wtedy, gdy pies ma na swoim koncie realne ataki. Czyli regularnie pogryzienia z przebiciem skóry. Ugryzienie bez przebicia skóry nadal kwalifikuje się do KOMUNIKACJI agresywnej - owszem, bardzo intensywnej, ale to nadal hamowane ugryzienie (inhibited bite).
Tu by się raczej należało zastanawiać, co takiego jest nie tak w jego funkcjonowaniu na co dzień, że pies nie ufa swoim ludziom i potrzebuje bronić zasoby. Ale to już nasze czysto teoretyczne dywagacje, bo w pełni rozumiem decyzję o oddaniu psa. Jestem daleka od wciskania komuś zwierzęcia na siłę, jeśli ten konkretny pies nie pasuje do tego konkretnego domu.
W sumie to jestem ciekawa, jakie kryteria plasują psa na tym stanowisku, że "stanowi realne zagrożenie" - liczą się gabaryty psa? Czy co właściwie?? Bo tak naprawdę, póki pies nie przebije skóry, to nawet nie mówimy o realnym ataku.Dżaja pisze:Dla mnie to nie jest na wyrost, bo pies nie musi (moim zdaniem) pozabijać wszystkich dookoła, żeby uznano że "stanowi realne zagrożenie".
Chodzi Ci o zaburzenia neurologiczne? Np rage syndrome lub inne guzy mózgu dające napady szału?
No, opinia właściciela jest ważna, jasne. Ale tylko jako element składowy. Nie wyobrażam sobie, żeby na podstawie opinii właściciela, który NIGDY nie został pogryziony przez swojego psa, mogła paść decyzja o eutanazji tego psa. Właściciel często nie wie, dlaczego jego pies zachowuje się agresywnie, nie dostrzega szeregu błędów i zaniedbań, jakie poczynił (bo jest nieświadomy). I właśnie dlatego nie może zostać biegłym ekspertem.Dla mnie opinia właściciela jest o tyle ważna, że to nie tylko decyzja która będzie miała wpływ na to, jak dalsze życie tego człowieka z tym psem będzie wyglądało - to też kwestia odpowiedzialności za innych ludzi, domowników, dzieci, przypadkowe osoby które będą miały kontakt z psem.
To trochę tak, jakby jakiejś pani zakaziła się niewielka ranka na nodze i ona by się bała, że może wdać się gangrena, więc w jej opinii należałoby niezwłocznie kończynę usunąć. Pani bez wykształcenia medycznego, pani posiadająca swoją subiektywną opinię, niepopartą żadną wiedzą.
Nie wiem, czy dużo pracowałaś z ludźmi, ale ludzie mają naprawdę wiele swoich "opinii"... I gdyby każda z tych "opinii" miała moc decydowaniu o życiu lub nie-życiu zwierzęcia, to miej nas Panie w swej opiece.
Czasami kastracja pogarsza problem, bo wiele samców po utracie dopływu testosteronu staje się bardziej niepewnych siebie, co pociąga za sobą większą skłonność do zachowań agresywnych, reakcji nieadekwatnych, lękowych, histerycznych. Kastracja często nie jest zalecana w przypadkach agresji domowej do ludzi.W ogóle zakładam, że Moody jest już wykastrowany? Bo skoro są takie problemy i czegoś tam próbowano, to do hodowli na pewno się nie nadaje. Po kastracji nic się nie zmieniło? Czasami trzeba odczekać nawet kilka miesięcy, zanim hormony opadną.
Trochę inaczej ma się sprawa z agresją do innych samców w obecności suczek, ale to też jest kwestia bardzo dyskusyjna i bardzo zależąca od przypadku.