

1. Zdjęcia są nieostre
Taką uwagę pozwoliłam sobie napisać, rezygnując z "udostępnienia" być może fajnego szczeniaczka

2. Osobiste poznanie nie zastąpi najlepszego nawet zdjęcia
To prawda - ale często miejsce, w którym jest pies przeznaczony do adopcji, jest bardzo daleko od nas. Dla niektórych to spora wyprawa, zorganizowanie spraw w domu, może nawet wzięcie urlopu. Owszem, czasem to jak kupowanie przysłowiowych truskawek z Chin - po co, jeśli lokalnie (w najbliższym schronisku na przykład) też są psy do adopcji? To prowadzi do kilku innych wątków, o których zaraz.

Przede wszystkim jednak, osobiste poznanie to już jakby "kolejny etap", na który decydujemy się zazwyczaj dopiero po uzyskaniu jakichś wstępnych informacji właśnie między innymi ze zdjęć.
A czasami nawet zdjęcia mogą tych informacji dać więcej - ja na przykład "wyczytałam" z nich przyszłe problemy lękowe mojego psa, które niekoniecznie się ujawniły jak go spotkałam "na żywo", bo potrafił te swoje lęki skrzętnie ukryć, zamykając się w sobie.

3. Czasem wystarczy wymiana spojrzeń, by wiedzieć że to przyjaźń na całe życie
Czasem tak, ale zdarza się też, że wzięcie zwierzęcia pod wpływem emocji (bo tak ślicznie patrzy, bo jest taki smutny, biedny, samotny) jest decyzją nieprzemyślaną, która może później boleśnie zderzyć się z rzeczywistością - na przykład w postaci problemów, których nie przewidzieliśmy. Dlatego może nawet warto najpierw przeanalizować jakąś notatkę, opis psa, "na chłodno" a dopiero potem przejść do etapu ćwierkania i zaglądania w śliczne smutne oczka.

4. Szkoda że tylko " te które spodobają się " są udostępniane
To jest tak naprawdę temat rzeka. Bo tu nie chodzi o moje udostępnianie tylko tych psów, które są w "moim typie". W pewnym sensie psy, które "się podobają" są "udostępniane" wszędzie - w reklamach, ogłoszeniach, zdjęciach znanych osób. Nawet spacerując z psem, spotykamy innych ludzi i sprawiamy, że taki pies jak nasz zaczyna im się podobać (albo przeciwnie - zaczynają się go bać, jak ja pitbuli). Ostatnio modne jest ozdabianie reklam zdjęciami psów typu "taki ładny, że aż brzydki", szczególnie mopsów i buldożków. Nie widać tam ich problemów z oddychaniem, oczami.
Obawiam się, że im więcej widzimy takich psów, tym bardziej zapominamy, że pies może wyglądać inaczej - mieć lekką budowę, nos do oddychania, nogi do biegania, oczy do patrzenia... i stosunkowo niewielką szansę na to, że będzie miał problemy zdrowotne (czy behawioralne) przez sam fakt że urodził się taki, a nie inny.
5. A co z psami, które już mają takie problemy?
Oczywiście celowe hodowanie psów cierpiących od urodzenia to jedno, a różne wypadki losowe - to drugie. Są psy stare, kontuzjowane, które często też szukają domów. Pewnie jeszcze bardzo wiele lat upłynie, zanim schroniska będą w stanie zapewnić im godne życie. Są ludzie, którzy decydują się na właśnie takiego psa, ale ich tym bardziej trzeba uświadamiać że to ogromna odpowiedzialność, często nieporównywalnie większe koszty niż przy utrzymaniu zdrowego psa, oraz znacznie więcej czasu, który trzeba takiemu psu poświęcić. Jestem absolutnie, zdecydowanie przeciwna namawianiu do adopcji takich zwierząt pod wpływem chwilowego impulsu!
6. Adoptujemy zdjęcia czy pieska?
Na to już częściowo odpowiedziałam, więc tu poruszę problem z innej strony: zdjęciami możemy sprawić, że zupełnie przeciętny, zwykły "burek" znajdzie kogoś kto go pokocha i przyjedzie po niego z drugiego końca świata. Wiem, bo sama kiedyś fotografowałam psy przeznaczone do adopcji. Czasami nowi właściciele takie zdjęcia przechowują jako pamiątkę, żeby przywołać emocje które towarzyszyły im przy podjęciu tej pierwszej najważniejszej decyzji. To wcale nie jest proste, bo nie wystarczy przygotowanie psa (wykąpanie, ostrzyżenie, założenie kolorowej apaszki), piękny i dobrze oświetlony plener albo wnętrze, czy profesjonalny sprzęt - najważniejsze jest to, czy osoba która fotografuje psa (najlepiej mająca kogoś do pomocy) potrafi nawiązać z nim kontakt i może nawet uchwycić ten prawdziwy "uśmiech psa", zamiast którego często widzimy nerwowe dyszenie zwierzęcia, które jest zestresowane i czuje się niekomfortowo. To jest bardzo trudne z psami, które są "po przejściach" i nie zawsze ktokolwiek ma czas z nimi popracować. Czasami się jednak udaje i wtedy można naprawdę zdziałać cuda.
. Na koniec mój piesek, którego adoptowałam z ogłoszenia - zresztą jego zdjęcia w ogłoszeniu też były nieostre

